Zapierający dech w piersiach, niekiedy zwłowieszczy (?) wokal, spokój, opanowanie. Takimi słowami mogę opisać moje odczucia po przesłuchaniu kilku produkcji French for rabbits. Doskonałość i oryginalność brzmienia pewnie wiąże się z ich pochodzeniem (Nowa Zelandia), inspiracją i dopracowaniem każdego tonu wydobywanego instrumentów. Cóż więcej mogę dodać; ekipa w składzie: Brooke, John, Ben & Hikurangi, pochodząca z Waikuku Beach, obecnie mieszkająca w Wellington, uprawiająca dream pop inspirowany otaczającą naturą (zawsze obecną w klipach). Ciekawa jestem Waszych wrażeń. French for rabbits online: www, Facebook, YouTube.
Wybrałam dziś dosyć nostalgiczny kawałek FFR / remix od PLAN. Zobaczcie:
Just love these girls! Mood they create during their concerts, people screaming, old school style of their productions makes my day every time I’m listening to their discography. This time – again: Falling (right from the studio).
Odrobina relaksu w środku tygodnia? Zapraszam na odprężenie przy idealnych dźwiękach ambientu. Otwórzcie ulubioną książkę, zaczerpnijcie świeżego powietrza, gorącej kawy, bądź po prostu zamknijcie oczy i wsłuchajcie się
w brzmienie, które tchnie w Was nową energię na kolejne dni.
Posłuchajcie i koniecznie poczujcie się błogo, to Wasza chwila relaksu!
Proszę bardzo, ot taki utwór branżowy się wydarzył.
Pharell Williams wyprodukował klip o tematyce castingowej (?) z wzajemnym lansem w towarzystwie Miley Cyrus (czyt. cross-PR) :)
ja tu widzę niezły burdel
A tak na serio:
świetny plan, ujęcia, tło, sprzęt, fun (nie mylić z fan’em), światło, melodia.
Jak się bawić, to się bawić, hej!
W ogólnym skrócie: utwór traktuje o dobrym seksie z kobietami poprzez metaforę skupioną na motocyklu ;) Dokładnie na taki pomysł wpadł Pharrell
i popełnił funk’ową produkcję, a ta z kolei przyniosła całkiem niezły odzew krytyków muzycznych w USA oraz porównanie do „Blurred lines” Robina Thicke. Utwór jest współdzielony z Miley Cyrus, która wyśpiewuje refren i supportuje notorycznym „hey”.
PS-dla tych, co nie wiedzą, kilka ciekawostek: Pharrell jest zodiakalnym baranem (so do I), oprócz tego, że jest super-hiper amerykańskim producentem muzycznym, raperem, wokalistą bla bla bla, to założył nawet swoją wytwórnię płytową Star Trak (NIE Trek!), poza tym ma swój wkład w branży odzieżowej
i obuwniczej. Skąd najbardziej kojarzę gościa? Z jego początków w N.E.R.D. i Hypnotize you, oczywiście Daft Punk i indywidualne realizacje, a Wy?
Zobaczcie klip i bawcie się dobrze, już niedługo weekend.
Have fun! I’m so happy now i nie tylko now.
Pharrell Williams – Come get it Bae:
Come get it Bae
You miss me?
I miss all of y’all
All of you girls standin’ together like that, I can’t take it
Women, I can do anything you like
I can do anything you need
And I got a better body
Than the magazines you read
None of them boys know the first thing about your fantasy
And if they tried, they can not do it just like me
I know you certainly been gone
And it’s been much too long
And there’s some things we need to do
So I know you need to get home
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
You wanna ride it, my motorcycle
You’ve got a license, but you got the right to
Gonna pop a wheelie, don’t try too high too
Take it easy on the clutch, cause girl I like you
I can see it the way you like
I can do anything you need
I can give you dirty looks
Like them niggas that’s on TV
None of them boys know the first thing about your fantasy
And if they tried, they can not do it just like me
I know you certainly been gone
And it’s been much too long
And there’s some things we need to do
So I know you need to get home
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
You wanna ride it, my motorcycle
You’ve got a license, but you got the right to
Gonna pop a wheelie, don’t try too high too
Take it easy on the clutch, cause girl I like you
There comes a time, when craving will grab your wrist
You’ll need a sugar feast, baby
There comes a time, and you won’t believe what you’ll do
When that sugar’s callin’ you
Girl, this is Sho-time, this is where you wanna be
H-O-M-E, satisfaction guaranteed
And there will come a time, this is where you wanna be
Cause it’s everything you need, you were lonely mindin’ me
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
Come get it bae
You wanna ride it, my motorcycle
You’ve got a license, but you got the right to
Gonna pop a wheelie, don’t try too high too
Take it easy on the clutch, cause girl I like you
To nie to, co masz, ani to, kim jesteś, ani to, gdzie jesteś, ani co robisz czyni Cię szczęśliwym bądź nieszczęśliwym. Chodzi o to, o czym myślisz.
Dale Carnegie
W mojej głowie od kilku dobrych lat … Barcelona. Uwielbiam wracać myślami do chwil spędzonych w tym pięknym mieście, spacerowania wąskimi uliczkami, każdego ranka degustowania kawy w kolejnym lokalu, zapachu melonów i pomarańczy, trzepotu skrzydeł kolorowych papug, obserwacji ludzi, sprzyjającej aury, kąpieli w morzu, uchwycenia w obiektywie rzeczywistości i tej niezwykłości bycia sobą bez żadnego pędu i oglądania się wstecz. Tak, tęsknię i wierzę, że wrócę w tamte strony jeszcze nie raz.
W ostatnim czasie usłyszałam piękny utwór wbrew pozorom nie traktujący o Barcelonie, a tylko do niej nawiązujący. Znalazł się nawet na płycie Radio 1’s Live Lounge od BBC. Takich wykonań nie ma wielu, a piosenek po prostu „przyjemnych” mogłabym przytoczyć całe mnóstwo, jednak ten za sprawą barwy muzyki, w sposób niezwykle lekki oddaje klimat, jaki panuje w tym miejscu. Zapraszam do przesłuchania, poniżej zamieszczam video oraz tekst.
Wykonawca: George Ezra (21-letni Brytyjczyk pochodzący z Bristolu).
Gatunek: Indie rock, Indie folk, pop, blues
George Ezra Barcelona:
Barcelona
I still long to hold her once more, oh,
My boots of leather,
From Europe
I gather you know, know,
Every time you have to go
Shut my eyes and you know
I’ll be lying right by your side
In Barcelona
A native man sang in a foreign tongue,
I still ache to know the song that he sung,
Barcelona
Every time you have to go
Shut my eyes and you know
I’ll be lying right by your side
In Barcelona
Every time you have to go
Shut my eyes and you know
I’ll be lying right by your side
In Barcelona
Barcelona
Barcelona
Every time you have to go
I shut my mind and you know
I’ll be lying right by your side
In Barcelona
Kochani, minęło sporo czasu od ostatniego postu, miało też miejsce wiele wyjątkowych i wpływowych wydarzeń w życiu każdego z nas i na świecie.
W związku z tym postanowiłam wznowić wątek muzyczny i poświęcić mój wpis ważnemu i jakże wciąż aktualnemu tematowi homofobii i przemocy wobec homoseksualistów, który w swoim debiutanckim albumie Take me to church ukazuje Hozier – młody irlandzki kompozytor. Nie bał się on rozmawiać
o sprawach ważnych, ujmujący jest nie tylko wideoklip, przede wszystkim słowa, nastrojowość brzmienia docierająca do głębi duszy, przejmująca w wyjątkowych momentach. Zobaczcie i posłuchajcie, tym razem moją muzyczną półkę wzbogaca utwór w stylu indie folk.
Niby niepozorny francuski deep house, a jednak dał się we znaki wielu odbiorcom (w tym także i mnie). Swoją karierę rozpoczął dopiero w ubiegłym roku, a już dziś podbija listy przebojów najnowszą EPką. Kto z Was nie słyszał jeszcze radiowej wersji Jubel od Klingande, ten szybko powinien odtworzyć ten utwór i delektować się współbrzemieniem pianina i saksofonu uzupełnionych o doskonały, melodyjny wokal.
Dlaczego Klingande? Otóż twórca bandu – Cédric Steinmyller -jest wielbicielem szwedzkiego, a sama nazwa zespołu oznacza „brzmiący”. Zapraszam do wysłuchania utworu.
Weekendowo zapraszam do zanurzenia się w dźwiękach od Lykke Li.
Jak zawsze przyjemna, swobodna, tym razem z domieszką metalicznego popu ujętego w delikatne tony. Swoim wokalem wzbogaca brzmienie całego utworu. Dla mnie jest to kolejna doskonałość w jej wydaniu.
Zapraszam do wysłuchania i życzę Wam udanego, słonecznego weekendu.
Kochani, dziś międzynarodowy dzień drzemki w pracy ;) Z tej okazji na mojej muzycznej półce ponownie zawitał indie rock. Tym razem jest to amerykańska grupa Of Verona z utworem Breathe z debiutanckiego albumu The white apple.
Pooddychajmy głęboko i swobodnie, tak dla relaksu.
Kilka odlotowych dźwięków na weekendowe wojaże, którymi chcę się z Wami podzielić, to tym razem produkcja Michała Siwaka z kojarzoną z programu
X Factor wokalistką – Adrianną Styrcz. EPka zatytułowana Sinusoidal daje do myślenia. Nie będę używać wymyślnych określeń przybliżających charakter płyty czy utworu, nigdy wcześniej go nie zarejestrowałam, dlatego początkowo byłam przekonana, że wykonuje go Roisin Murphy. Jednak po głębszym odbiorze dodatkowych brzmień, jakie pojawiają się w tle wiem już, że może to być jej następczyni i to rodem z Polski! Posłuchajcie, oceńcie, zanurzcie w prostej kompozycji i wokalu Ady – w zupełności wystarcza, aby przenieść swoje myśli na inną planetę. Weekendowo pozdrawiam.
Co nos wychwyci, a oko dostrzeże, to usta dopowiedzą. Za to moje ucho usłyszało ostatnio piękny, lekki kawałek. Doskonały na intro, krótką prezentację kolekcji, klip w nadmorskim klimacie. Miód na moje uszy!
Jakiś czas temu usłyszałam ten utwór jadąc samochodem. Nie nadmienię stacji radiowej, gdyż po prostu biegałam po falach w poszukiwaniu odpowiedniego mood’u na „tamten dzień i moment”. Stało się: rozpoczęła się emisja Another night, pierwsze co pomyślałam: „ja nie mam takiej melodyjki w komórce ;/”, następnie zwolniony wokal dołączył do wielu swobodnie rozbrzmiewających dźwięków reggae, by później przekształcić się w lekki dubstep. Tak wsłuchana jechałam przed siebie. I nie znalazłoby się w tym utworze nic niezauważalnego, gdyby nie tekst wyśpiewywany niezbyt idealnym angielskim. Czy coś Wam przypomina? Dla mnie to „lajtowa” wersja Get free od Major Lazer [?].
Więcej nie będę zdradzać, zapraszam do wysłuchania utworu.
Uwielbiam uwielbiam uwielbiam. Po raz drugi na mojej liście przebojów gości Flight Facilities [tym razem we współpracy z Micky Green]. Ciekawy motyw muzyczny i opracowanie klipu, w którym odkurzanie garażu przenosi nas
w czasie o ok. 20 lat wstecz. Podziwiamy elektronikę z lat ’90: dyskietki 5,25″, kasety magnetofonowe, kistka Rubika, oldschool’owe zabawki itd. Zwróćcie uwagę, że dyskietki opisane są na gęsiej skórce aktualnymi utworami Flight ;) Ogólnie: lekko i przyjemnie, bez zbytniej fantazji w łączeniu brzmień.
Przez cały utwór prowadzi nas lekki, kobiecy wokal. Pierwsze moje skojarzenie po wysłuchaniu utworu brzmiało: doskonały podkład pod video making of. Dlaczego nie?
PS-obejrzyjcie klip do końca [pojawia się świetny motyw z gier komputerowych opatrzony również komputerową muzyką ;)] – słodkie.
Flight Facilities [feat. Micky Green] – Stand still:
Kto z Was lubi klimat Ani? Czy kiedykolwiek marzyliście o tym, aby na żywo obejrzeć koncert Ani Rusowicz? Już niedługo, bo za niecałą godzinę będzie można chłonąć klimat performance’u Ani dla publiczności liczącej aż … 6 osób.
Tak! To już kolejne wydanie Najmniejszego Koncertu Świata organizowanego przez stację radiową Roxy FM. Kameralnie, nietypowo, w zasięgu ręki.
To wszystko już za chwilę. Sprawdźcie swoje łącza, zaopatrzcie się w ulubiony napój, teksty piosenek, zaproście znajomych na spontan przed ekranem
i delektujcie się czwartkowym wieczorem. Z mojej strony dodam, że to będzie mój pierwszy Najmniejszy Koncert Świata w sieci, jestem podekscytowana zarówno jakością przekazu, jak i możliwościami, jakie zaprezentuje Ania.
Kochani! Życzę Wam udanego wieczoru i pozytywnych wrażeń.
Zainteresowanych poprzednimi edycjami NKŚ zapraszam na stronę: http://pl.wikipedia.org/wiki/Najmniejszy_koncert_świata
a tych, którzy zachwycą się w 100% informuję, że istnieją wydania koncertów DVD do nabycia w sklepach muzycznych.
Cokolwiek wydarzy się w ciągu najbliższych kilku godzin, chciałabym natchnąć Was dosyć spokojnym, lekkim beat’em.
Na pożegnanie 2013go i powitanie 2014go roku zapraszam Was do przesłuchania utworu z ostatniej kompilacji Hôtel Costes Stéphane Pompougnac’a – DJ’a rezydującego na dziedzińcu jednego z najbardziej modnych paryskich hoteli [stąd nazwa kolejnych wydań płyt].
Kto wie – może i Wam spodobają się wcześniejsze realizacje DJ’skie Stéphane’a.
Bawcie się najlepiej, jak potraficie i przyjemnie spędzajcie ten wyjątkowy wieczór.
Czuję, jakby upłynęła co najmniej połowa wieku. W ciągu ostatnich kilku tygodni zaszło wiele zmian, zainspirowali mnie nowi ludzie, dzięki którym zyskałam inne – nieodkryte dotąd spojrzenie na całokształt wydarzeń mających miejsce dokładnie tuż obok mnie. Od samego początku wszystko rozgrywało się dosyć dynamicznie, w końcu przekształciło się w łagodniejszą, bardziej stonowaną formę.. hmm piszę o niczym? Ależ skąd, tak właśnie wygląda jesienna wersja mojego „zen B” – po zrzuceniu letniej, dosyć sprażonej słońcem powłoki. Co to jest zen B? Synonim poskromionego, ugładzonego baranka czyli „Z Energią Na Bakier” ;) Etap przygotowawczy do wyzwań mam już dawno za sobą, a od mniej więcej miesiąca w wielkim skupieniu pracuję nad kilkoma ważnymi projektami, których efektami chętnie się z Wami podzielę w ciągu nadchodzących postów.
A teraz posłuchajcie utworu, który dokładnie oddaje przejście z dynamicznego temperamentu do sytuacji zen B. I bynajmniej: nie będą to azjatyckie brzmienia, czy hiszpańska muzyka gitarowa, którą również uwielbiam.
Zakochałam sie w kolejnym utworze Jessie Ware. Może nie będzie to chronologiczny, podążający za jej twórczością wpis, jednak na bieżąco odkrywam nowe brzmienia i delektuję się ich urokiem. W przypadku Running uwielbiam wyrazistość wokalu Jessie, a w klipie fokus na kreację artystki osadzonej w tle eleganckich, klimatycznych wnętrz.
Co zadecydowało o moim wyborze? Minimalizm w każdym obszarze:
oszczędność tekstu, scenografii, stylizacji oraz kompozycji muzycznej. Utwór Running pochodzi z debiutanckiego albumu Devotion zrealizowanego
w lutym 2012 roku. Ciekawostkę stanowi użyta w utworze inspiracja dla pętli perkusyjnej [tzw. drums’ loop]; nawiązuje bowiem do kompozycji Prince’a: The Ballad of Dorothy Parker.
Zerknijcie na video z oryginałem:
Oto wersja dla osób oczekujęcych mocniejszych wrażeń miksowych
[bit doskonały na wieczór]:
W otchłani muzycznej internetu znalazłam świeżutki – najnowszy singiel od RAC zrealizowany we współpracy z Kele i MNDR.
Dziś chętnie się nim z Wami dzielę ;)
Utwór godny uwagi tym bardziej, że do jego promocji przygotowano nawet skromny trailer. O samej muzyce mogę powiedzieć tyle, że jest bardzo przyjemna, wpadająca w ucho, nawiązująca do letnich urlopów, bądź powiewu jesiennego wiatru [w zależności od nastawienia]. Klimat Let go jest dosyć uniwersalny, oszczędny w tekst. Dla mnie to idealny flow na „rozpęd”.
Myślę, że znajdziecie w nim coś dla siebie. Oto trailer do obejrzenia:
A oto i sam singiel. Polecam słuchać w loopie, bo wciąga i dobrze nastraja :):
Kto zgadnie, co spodobało mi się w kolejnym utworze?
Oczywiście .. tadam tadam: smyczki! Nadają kompozycji wyrafinowania, lekkości, smaku. Uwielbiammmm! Nie przeszkadza mi też notoryczna emisja Bad things w wielu stacjach radiowych. Czasem chciałabym włączyć autoodtwarzanie i słuchać przez godzinę lub dłużej.
Gdzie i kiedy słuchać? Utwór Meiko jest zarówno genialnym budzikiem, doskonałym podkładem na orbitrek / bieżnię, czy po prostu towarzyszem podczas zakupów.
I nic nie szkodzi, że czasami „dobre kobiety robią złe rzeczy” :)
Proszę oto dla Was moja ukochana Meiko. Pozytywnie nie mogę się od niej opędzić :)